Czy wierzysz, że obecnie dzieją się cuda i dokonywane są uzdrowienia mocą Jezusa? 2018-01-27 11:10:37; Czy wierzysz, że cuda dzieją się obecnie, przez Jezusa w oparciu o moc Ducha Świętego? 2017-08-27 14:02:10; Wierzysz w cuda Jezusa Chrystusa ? 2012-01-09 22:07:19; Dlaczego już nie dzieją się takie cuda co za czasów Jezusa? 2014 Od kilku miesięcy w parafii pw. Ducha Świętego w Nowym Sączu znajdują się relikwie św. Szarbela z Libanu. I dzieją się cuda. Ludzie doznają wielu łask, także uzdrowienia. Jedną z uzdrowionych jest Barbara Koral – żona Józefa, potentata w branży produkcji lodów, i matka trójki dzieci. Reporterskie śledztwo w sprawie duchowego serca Polski. Czy przed obrazem Jasnogórskiej Matki Bożej rzeczywiście dzieją się cuda? Czy to właśnie przed tym obrazem zapadały najważniejsze decyzje dla historii Polski? Anita Czupryn, była korespondentka Polska The Times, w 300-lecie koronacji Cudownego Obrazu Jasnogórskiego wybiera się w podróż do Częstochowy, żeby to sprawdzić Od ponad 600 lat na Jasną Górę przybywają pielgrzymi po pomoc, nadzieję i otuchę. W trudnych momentach przed obrazem klękali królowie i dowódcy. Jasna Góra - maryjna twierdza, strażniczka polskiej niepodległości, której nie pokonał ani potop szwedzki, ani niemiecka eskadra bombowców, ani nienawiść rosyjskich namiestników. Książka umocniła mnie w wierze, że cuda naprawdę się zdarzają. Wystarczy oddać swoje życie Bogu. Książka w połączeniu z filmami na youtubie z posługi Marcina Zielińskiego upewnia mnie w przekonaniu, że ludzie obdarowani łaską, darami Ducha Świętego żyją nawet w obecnych czasach i za ich pośrednictwem dzieją się cuda. Halik pisał, że „właściwym miejscem dla wiary nie jest cud, ale nieobecność cudu. Wiara staje się prawdziwie wiarą tam, gdzie cuda się nie dzieją. Prawdziwym wyzwaniem dla wiary jest raczej odwrotność cudu; sytuacja, w której sprawy toczą się w przeciwnym kierunku, niżbyśmy to sobie wyobrażali i życzyli. Znajdują się w nim także propozycje zadań i pytań na każdy dzień oraz tekst piosenki roratniej "Cuda dzieją się" z nutami i akordami na gitarę. Płyty CD (CD audio lub pliki mp3) Zawiera nagrania do wykorzystania podczas nauk roratnich i piosenką roratnią "Cuda dzieją się" w wykonaniu Magdy Anioł i Adama Szewczyka. Zawiera Nie można być chrześcijaninem i nie wierzyć w cuda – podkreślił metropolita Hilarion (Alfiejew) z Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Znacząca część opowieści w każdej z czterech Ewangelii poświęcona jest cudom Jezusa Chrystusa – wskazał w przedświątecznym wywiadzie dla telewizji „Rossija – 24” metropolita Hilarion. Hierarcha zdecydowanie odrzucił kantowskie myślenie Są sytuacje, kiedy musimy modlić się jak Chrystus w Ogrójcu, kiedy ściekał z Niego krwawy pot. Mamy modlić się intensywnie, żarliwie, ze łzami w oczach, cały czas, nie okazjonalnie, kończąc: „Ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Trzeba modlić się z wiarą, że Boża mądrość przewyższa moją mądrość. Naprawdę, to sprawa warta głębszego przemyślenia. Jak niewiele trzeba, by marzenia się spełniły. I to nie są wcale czcze gadki - na moich oczach dzieją się CUDA. Niech Mądrość Boża Was prowadzi! Kurs Samokontroli Umysłu - lekcja 8 Co by tu dziś ach, wiem - w lekcji tej będzie o pokemonach! Żartowałem. N53gy. Nie zdążyły się jeszcze za nim dobrze zatrzasnąć drzwi, jeszcze nie wsiadł do samochodu, a mnie już trzasnęło coś w łazience... przyznacie jednak, że wyskoczenie dwóch maleńkich dinksów o piątej rano, które przytrzymują deskę klozetową na swym miejscu - tragedią nie jest? Prztyknęłam je na swoje miejsce jak robiłam wczoraj, przedwczoraj, pięć i dwanaście lat temu - tak, wtedy jak przychodziłam do mojego chłopaka - nie męża jeszcze, to też wyskakiwały, cóż deska jest ceramiczna, niezniszczalna i nie wiem co się musi stać, żebyśmy ją wymienili... wygląda jak nówka nieśmigana, tylko te dinksy ;) Tego samego poranka, tylko gdzieś bliżej godziny siódmej postanowiłam wstać przed swoim dzieckiem, żeby mieć jakąś godzinę, może nawet dwie na napisanie postów, recenzji, wrzucenia zdjęć. Ochoczo, acz z mozołem wstałam, ubrałam się i zasiadłam do komputera. Nauczona wcześniejszym doświadczeniem - mąż już w połowie drogi na miejsce docelowe - drugi koniec Polski - internet sprawdzony pod każdym kątem: czy działa, bateria naładowana, zasięg, opłacony rachunek - wszystko na wszelki wypadek! Siadam, odpalam kompa, rusza, klik na przeglądarkę i nic. Raz jeszcze, kolejny i wyskakuje okienko, że proszę o błąd taki, a taki. Reset, za resetem, bo ja jestem taka, że mogę mu dać nie jedną, a nawet pięć szans, ale niech skubany zaskoczy. Robota czeka, czas leci do przodu, dziecko będzie zaraz wyspane, muszę coś przecież zrobić! Nie zrobię nic, awaria jak się patrzy. Dobrze, najprędzej w środę komputer ruszy, pogodziłam się z tym szybko, cóż nic sama nie zrobię. Dziewczynka budzi się z gorączką, kaszlem, katarem i złym humorem. Dam radę przetrwać i to... W środę rano wstaję pełna nadziei na piękny dzień po wtorku, który był trochę skomplikowany przez chorobę dziecka. liczę na powrót męża, nie liczę jednak, że będzie z wszystkim łatwo. Wstaję dalej i myślę, że mam coś taki dziwnie zimny nos, powietrze jakieś nie teges, coś wisi w powietrzu... ewidentnie jest to brak ogrzewania! Ubieram się cicho, żeby nie budzić dodatkowych świadków tej małej osobistej tragedii jaką jest wygaszenie pieca w piwnicy. Schodzę te parę krętych schodów i zastanawiam się, co mnie na dole zaskoczy: brak węgla? mokry węgiel? kaprys podajnika czy inne ustrojstwo... Nie wiem, rozpalam, biegnę na górę sprawdzić, czy Dziewczynka wstała, zbiegam na dół, zgasło. Rozpalam od nowa, biegnę, wypuszczam psa, sprawdzam sen Dziewczynki, wycieram jej nos, zasypia znów, wpuszczam do domu psa, wypuszczam z domu kota, zbiegam na dół, pali się, wbiegam do góry, wpuszczam kota... dotykam kaloryfera - letni jest - chyba zaskoczyło! Pół godziny później nie wiem co mnie bardziej wkurza, to że w piecu zgasło, czy że mąż do domu nie wróci dzisiaj... Walczę z piecem jeszcze ze dwa razy, do tej listy co powyżej zbiegania i wbiegania dodajcie sobie, że zabieram Dziewczynkę ze sobą, po trzech, TRZECH! minutach świetnie się bawi w piasku (?) zgromadzonym w piwnicy i chce się jej bardzo, ale to bardzo siusiu... ubrana jest jak na Sybir i muszę wyjść do góry ją rozebrać i jednocześnie dorzucać do tego cholernego ognia... Jakoś tak ze dwa razy, za trzecim nie zeszłyśmy już na dół, tylko poszłyśmy się umyć, bo z wyglądu blisko już nam było do osmolonych kominiarzy... bo jeszcze zaczęło dymić... Wywietrzyłam i wyciągnęłam grzejniczek i zarządziłam zabawy w sypialni z ciepłą herbatą u boku... Wieczorem z Dziewczynką zostaje babcia, ubieram się w robocze ciuchy i idę walczyć, ruszę ten piec chociażbym miała się skichać! Po wyrzuceniu 100kg węgla z podajnika, grzebaniu w śrubie podającej (nie wiem jak się fachowo nazywa) długimi nożyczkami bo nic innego nie mam pod ręką, dochodzę do wniosku, że jest zatkana mułem (?), osadem, miękkim węglem i jakoś się muszę tego pozbyć. Włączam rozruch, rękami wyciągam szlam, raz, drugi, trzeci... końca nie widać... Zapomniałam wspomnieć, że całą operację dla złapania oddechu próbuję się połączyć z mężem, który w swojej pracy walczy z przeciwnościami losu i "dlaczegonieodbiera!!!!" Dziura w kielichu podajnika wypluwa w końcu upragniony węgiel, jest taniec radości! Wrzucam z powrotem węgiel do środka i wcale mi go nie ubywa... ale grzeje, pali się, wściekle podaje - w domu robi się ciepło. Wygrałam! Wyobraźcie sobie, że niejasno pamiętam czwartku i piątku... chociaż wtedy ułamał mi się ząb, zatkała umywalka w kuchni, którą przy czyszczeniu tejże zalałam... Z usmarkaną Dziewczynką, z bolącymi dłońmi, czekałam na powrót męża, kibicując sobie, żeby nic więcej się nie urwało, nie skończyło i nie przestało palić. W sobotę mąż wrócił i wszystko wróciło do normy. Nic się nie psuje, dziecko zdrowe, piec pali, komputer naprawiony. Do następnej delegacji ;)

cuda dzieją się gdy wierzysz w nie